Ta gra chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać. Przechodzę ją już 5 raz i jeszcze mi się nie znudziła. Ciągle uważam, że najlepszym etapem z podstawowej wersji jest odcinek, od którego otrzymujemy poduszkowiec (przed Black Mesa East), później wyśmienity Ravenholm, a po nim nie bardzo znana mi lokalizacja (zdaje się, że Highway 17), w której dostajemy Buggiego i przemieszczamy się nim.
Half-Life 2 wydany został 16 listopada 2004 roku, czyli prawie 5 lat temu, a do tej pory zaskakuje swą grafiką, oraz fizyką, a przede wszystkim bardzo małymi wymaganiami systemowymi, a to wszystko zawdzięcza silnikowi Source (grafika), oraz Havok (fizyka). Założeniem twórców (Valve) jest/było stworzenie trylogii + wersja podstawowa. Aktualnie rozrywki dostarczają nam dwa epizody i wersja podstawowa: Half-Life 2, Half-Life 2 : Episode One, oraz niedawno wydany Half-Life 2: Episode Two. Niestety, sam posiadam tylko i wyłącznie wersję podstawową, oraz pierwszy dodatek tej wyśmienitej i kultowej gry. Powód jest prosty – najnowszy dodatek wydany został w tzw. Orange Box’ie, co jest jak dla mnie nieco problematyczne, bo w „pudełku” tym dostajemy wersję podstawową gry, pierwszy epizod, oraz kilka dodatkowych gier, które zawarte są w tym pakiecie. Czemu problematyczne? No bo co mam z tymi grami zrobić, a poza tym pakiet ten kosztuje w sklepach (bagatela) 139zł.
Wróćmy jednak do samej gry. Co sprawia, że znając doskonale grę, wciąż do niej powracam? Na pewno fakt, iż na swojej dosyć sędziwej maszynce mogę cieszyć się praktycznie maksymalnymi detalami gry – posiadam jedynie wyłączony Antyaliasing, korekcję kolorów, oraz proste detale wody, reszta na max.
Poza tym mimo doskonałej znajomości gry (mam tu na myśli znajomość poziomów i pamiętam, co i gdzie na mnie wyskoczy „zza rogu”) są momenty, gdy mam problemy z przejściem gry i muszę ze dwa, albo trzy razy się cofać, by przejść dany etap. Najlepszymi dwoma przykładami z podstawowej wersji jest więzienie (?) z Nova Prospect, gdzie musimy zabić królową mrówek (którymi de facto władamy ;) ), a ile to razy zdarzyło się, że zabrakło mi amunicji, wtedy dopiero zaczyna się najlepsza gra, główkowanie jak tu zrobić, by się nie narobić, a przeżyć i brnąć dalej.
Właściwie… etap w Nova Prospect jest ciekawy, ale cały ten poziom można przejść nie wystrzeliwując ani jednego naboju – wystarczają mrówki, oczywiście wyłączając z tego etapu królową ;) .
Nie wiem, jak sprawa ma się w Half-Life 2: Episode Two, ale w pierwszej części trylogii jest okropnie. Okropnie, bo gra straciła swój poziom grywalności, ten dodatek nie dość, że jest krótki, to jeszcze zbyt prosty i poza dalszą częścią fabuły gry, nie wnosi kompletnie nic do rozgrywki.
Wrogowie
Co mamy do dyspozycji…
- Headcraby – są 3 rodzaje tych robali, wyłączając z listy zombie. Dzielimy je na zwykłe, szybkie i trujące. Praktycznie jest to najfajniejszy robal z gry, idziemy jakimś ciemnym cichym zaułkiem, a to coś wyskakuje na nas z piskiem.
- Zombie Headcrab – tutaj są 4 rodzaje, z czego wg mnie najgorszym jest szybki zombie, który to skacze po dachach i trzeba go od razu strzelić w łeb, bo inaczej jest ciężko ;) . Wyróżniamy normalne zombie, szybkie, trujące i te, które dodano w pierwszym epizodzie – Zombine (Combine + Headcrab).
- Poza tym są jeszcze mrówki, combine, strider, pojazd latający kombinatów i pewnie jeszcze jakieś, które pominąłem :o
Dodaj komentarz