Mamy (jeszcze) rok 2023, a Nintendo Switch w obecnej formie został wydany ponad 6 lat temu1. W takim razie, czy po tylu latach, nadal warto zainteresować się pstryczkiem, gdy do wyboru mamy tyle alternatyw i tyle innych konsol? Jest przecież PlayStation, Xbox z tych klasycznych. Jest też ASUS ROG Ally, Steam Deck, Lenovo Legion Go i pewnie jeszcze kilka, które mi w momencie pisania tego tekstu nie przyszły do głowy.
W zestawieniu takim Switch wypada blado – ma słabe parametry, wydaje się być niszowy, choć marka sama w sobie jest rozpoznawalna mocno na pewno. Do tego dochodzą oczywiście exclusive’y gier z serii chociażby Mario, czy Zelda, które są mocno kojarzone z Nintendo. Ale czy to wystarczy, by w 2023 zastanawiać się nad zakupem?
Zapytać możecie jeszcze, dlaczego uważam Switcha za niszowego. Otóż zadajcie pytanie znajomemu o konsole: odpowie zapewne PlayStation, albo Xbox. Spytajmy w takim razie o handheldy oraz czy takowego posiada: zapewne nie. W moim otoczeniu, takim najbliższym, jestem jedynym, który posiada na własnym zapleczu Switcha. Przejdźmy jednak do meritum: Czy w 2023 roku warto zainteresować się jeszcze Nintendo Switch?
Odpowiedź na to pytanie z mojego pkt. widzenia jest bardzo prosta i jednoznaczna: TAK. Zdecydowanie tak.
Plusy
Cena: obecnie możemy dostać nowego Switcha już za >1300 zł. Nie jest to bardzo dużo.
Gabaryty: pstryczek jest niewiele większy od telefonu i zdecydowanie mniejszy od tabletu.
Gry: wydaje mi się, że na tej płaszczyźnie Switch nie ma sobie równych (wyjaśnię w podsumowaniu).
Mobilność: uwielbiam to, że kończę grę w danym momencie, wygaszam i za 3 dni, jak do niej wrócę – jestem tam, gdzie skończyłem.
Bateria: średnio ładuję mojego pstryka raz w tygodniu, a gram trochę.
Minusy
Cena gier: niestety, ale gry są drogie, za drogie niekiedy i nie tanieją na rynku wtórnym wiele. Ma to logiczne wyjaśnienie w ich dopracowaniu. Są kompletne.
Podsumowanie
Gdybym kilka lat temu, jak kupowałem Xboxa od Michała, wiedział to, co wiem teraz i miał Switcha na dłużej – podjąłbym inną decyzję. Kupiłbym pierw Switcha, potem Xboxa. Od samego początku, jak zacząłem na nim grać – zakochałem się… Brzmi to dość płytko, ale tak jest. Switch jest rozwiązaniem, które uwielbiam, daje mi swobodę grania na telefonie, a rozrywkę na poziomie gier sprzed lat. I wydaje mi się, że to właśnie tutaj mogę jasno stwierdzić, że diabeł tkwi w szczegółach.
Gry na Nintendo są od początku do końca dopracowane. Jak tylko posiądę jakiś tytuł, to mam go od samego początku ochotę przejść, ale nie tak na siłę, że gra jakąś dziwną energią emanuje i mnie do siebie przyciąga. Tak po prostu po ludzku, jak ma się ochotę spędzać czas z rodziną, czy z przyjaciółmi. Nie ma dla mnie znaczenia, czy przejdę grę w tydzień, czy jeden dzień. Tak samo nie ma dla mnie znaczenia, czy będę grał codziennie, czy raz w tygodniu (no poza Zeldą… tutaj nie dałem rady, tytuł ten jest niczym Red Dead Redemtion 2, gdzie trzeba poświęcić na nią 2-3h dziennie, a nie tygodniowo).
Dodatkowo urządzenie to skłoniło mnie do uprawiania nowego/starego hobby: kolekcjonowania gier pudełkowych. Jeśli tylko jest możliwość to kupuję grę w wydaniu pudełkowym, żeby umieścić go na swojej półce. Do tego stopnia, że po zakupie Diablo II – zrobiłem sobie do niego okładkę2 :).
Tak więc – polecam! A, odkąd mam NS nie kupiłem jeszcze abonamentu na Online. Nie mam na razie po co, wolę ogrywać Mariany i inne tytuły w oflajnie. Pozdrówka! :)
Dodaj komentarz