…i ostatni…
Wszakże uznałem, że pora zakończyć tę serię i celowo czekałem z tym do 25.04, czyli daty premiery Ubuntu 24.04 LTS. Wstęp brzmi, jakbyśmy się pokłócili i pożegnali? Nic bardziej mylnego :). Żyjemy ze sobą w symbiozie, mamy się znakomicie, dogadujemy się perfekcyjnie. A wszystko to, za sprawą nowej wersji, która, jak już pisałem w Filip i Ubuntu, tydzień 4 rozwiązała pewne problemy.
Do tego dochodzi jeszcze natywne wsparcie dla WireGuard – czego chcieć więcej.
Niemal cotygodniowa publikacja dobiega końca i cieszę się, że jednak się przemogłem i postanowiłem przesiąść na dobre. Po raz kolejny uważam tę przesiadkę za powiew świeżości i zmianę kultury pracy. Na Windowsie zawsze brakowało mi repozytoriów, uwielbiam to uczucie w trakcie aktualizacji i obserwowanie zmian po wpisaniu apt update && apt upgrade – taki fetysz. Na Windowsie istnieje Zarządzanie programami za pomocą Chocolatey, jednak od iluś wersji wstecz jest płatny i nie daje takiej swobody.
Poszedłem o krok dalej i przeprosiłem się również ze snapem, na którym mam obecnie GIMPa, Thunderbirda, Firefoxa i Steama. Nie próbowałem jeszcze uruchamiać na Ubuntu żadnych gier i raczej to się nie zmieni, bo laptop raz, że na to nie pozwoli komfortowo, a dwa nadal uwielbiam Nintendo Switch w 2023 roku. Niedawno nawet zakupiłem Red Dead Redemption ;).
Tak więc, moi drodzy, na ten moment działa wszystko bezproblemowo, więc kolejne publikacje jakie będą się pojawiać w świecie pingwina, to:
- Jak coś się wykrzaczy, lub
- Będę miał jakiś fajny temat na poradnik.
Do (mam nadzieję) niedługiego poczytania!
Dodaj komentarz