Szukaj
Wspomóż autora
Lubisz czytać ten blog? Przekaż dowolną darowiznę dla autora tego bloga, który chętnie wypije piwo, za Twoje zdrowie! :)Ankieta
Loading ...
Archiwa tagu: ubuntu
Instalacja WireGuard na Ubuntu 19.10

Po kilku latach korzystania z {{VPS}} na {{OpenVZ}} u ViPower.pl – nadszedł czas na zmiany. Po pierwsze, zmiana usługodawcy – i tutaj padło na OVH.pl. Po drugie, postanowiłem zmienić system wirtualizacji na {{Kernel-based_Virtual_Machine|KVM}}. Po trzecie, w związku z przenosinami, chciałem zmienić dystrybucję z {{CentOS}} na {{Ubuntu}}. A po czwarte i ostatnie, skoro już wszystko konfigurowałem od zera, naszło mnie na zmianę {{OpenVPN}} na {{WireGuard}}, o którym czytałem sporo dobrego.
Konfiguracja i instalacja {{WireGuard|WireGuarda}} to czysta poezja. W przeciwieństwie do {{OpenVPN}} nie było żadnych kombinacji i komplikacji. Tym bardziej, że w moim przypadku tunel działa zarówno w celu przekierowywania całego ruchu przez serwer, jak i tworzenia sieci wewnętrznej. Jedyne problemy, na jakie napotkałem, dotyczyły wyłącznie konfiguracji firewalla i przekierowywania przez niego ruchu. Wszystkie opisy, jakie znajdywałem, nie rozwiązywały mojego problemu. Pomocny okazał się mój wpis sprzed lat z konfiguracji OpenVPN i te same reguły dla iptables.
Ubuntu 16.10 jako główny OS, podejście xxx

Lat temu kilka, porzuciłem Windowsa, jako mój główny system operacyjny, na rzecz Ubuntu, Mandrivy oraz openSUSE. Tak przez dwa lub więcej lat. Później nadszedł czas, że powróciłem do Windowsa, bowiem W7 miał wszystko, co potrzebowałem i działał bezproblemowo. Czego o Linuksie nigdy powiedzieć tego nie mogłem – sprawiało mi to frajdę, że coś tam trzeba było zrobić.
W roku pańskim 2017 postanowiłem dać szansę pingwinkowi. Postawiłem na Ubuntu, który to postrzegany jest za najbardziej user friendly. Rozwija się najszybciej i w dobrym (wg mnie) kierunku. Cóż rzec mogę… zachwycił mnie od pierwszego wejrzenia, po instalacji i aktualizacji.
Windows 7 wywinął mi orła
Jestem zdziwiony i zarazem wielce zniesmaczony wczorajszym dniem. Wczoraj bowiem po około 2-3 latach od instalacji, tak wielce szanowany przeze mnie system {{Windows 7}} wywinął orła. Dlaczego o tym piszę? Sposób w jaki to się stało/przyczyna jest zadziwiająca i wciąż nie mogę wyjść z podziwu, że coś takiego miało miejsce. Nie mam pewności jednak, czy wina stoi po stronie samego systemu, dysku twardego, systemu plików, czy może ja zawiniłem w jakiś sposób. Sam obstawiam jednak iż wina stoi po stronie systemu plików, bowiem już miałem podobne objawy w niedalekiej przeszłości.
Niestety, ale (według mnie) najsensowniejszym i najszybszym rozwiązaniem problemu okazała się ponowna instalacja systemu. Tutaj również do pewnego momentu system robił mi pod górkę. Na jego nieszczęście do czasu; udało mi się po pewnym czasie zażegnać kryzys i teraz mam przyjemność pisać spod świeżego systemu.
Migracja z hostingu na VPS

Posiadanie własnego serwera od dłuższego czasu nie dawało mi spokoju, jednakże zakup typowego serwera dedykowanego tylko do własnego użytku mijał się całkowicie z celem. Po pierwsze koszty, po drugie niewykorzystane zasoby, a po trzecie… to byłaby studnia bez dna. Praktycznie zerowy pożytek. Namiastkę serwera dedykowanego można uzyskać poprzez {{VPS}}.
Właściwie, to z punktu widzenia użytkownika wielkiej różnicy nie ma. Zarówno na serwerze dedykowanym, jak i {{VPS|VPSie}} musimy zainstalować odpowiednie oprogramowanie, oraz skonfigurować „maszynę” do działania. Różnicę na pewno stanowią parametry oraz sam fakt, że jest to wirtualny system, a nie fizyczny serwer, maszyna, urządzenie.
Przez większość czasu, gdy zastanawiałem się nad zakupem serwera/{{VPS|VPSa}}, po prostu na tym się kończyło. Nie sądziłem, że doczekam dnia, w którym zdecyduję się na to rozwiązanie. Ten dzień jednak nastąpił. Teoretycznie jestem posiadaczem własnego {{VPS|VPSa}} od 22 lipca, praktycznie dopiero od 28 lipca pełni on oczekiwaną przeze mnie rolę – dzięki niemu bowiem teraz możecie przeglądać treści zamieszczane na moim blogu.
Jest to mój pierwszy {{VPS}} stąd też wynikło kilka problemów, które stały się wyzwaniem dla mnie. One również przyczyniły się do tego iż jeszcze bardziej podoba mi się posiadanie własnego serwera – czy też jego namiastki w postaci właśnie wirtualnego serwera.
SoundConverter – dowolny format w wolnej wersji
SoundConverter jest dla {{linux|Linuksa}} tym, czym np. CDex, czy też niezwykle rozbudowany Format Factory dla {{windows|Windowsa}}. Czyli, jak już zdążyliście wydedukować, jest to darmowe narzędzie służące do przeróbki plików muzycznych do interesujących nas formatów, a co ciekawsze jest dostępny na licencji {{GNU_General_Public_License|GNU GPL}}, co oznacza niemalże całkowitą wolność.
Program ten potrafi otworzyć praktycznie wszystkie dostępne formaty audio, które tylko wspiera GStreamer, natomiast przy jego pomocy możemy zapisać te pliki do formatu: {{MP3}}, {{OGG}}, {{FLAC}}, {{AAC}}, oraz {{WAV}}. {{GUI}} tego programu jest zrobione w sposób dosyć przemyślany, a w efekcie posiadamy interfejs z kilkoma przyciskami i niezbędnymi opcjami; interfejs jest niezwykle minimalistyczny, zachowując tym samym swą funkcjonalność.