Dave the Diver, idealna gra roguelike dla casuala

Z racji na to, że jestem zakochany w pstryczku1 i nawet na 2023, czy 2024 serdecznie go polecam to wciąż poszukuję perełek do pogrania. Pomijając tytuły Nintendo, które od samego początku do końca są świetne i dopracowane, to ciężko jest znaleźć takie cuda od innych studiów. Przeszedłem od deski do deski kilka Marianów, Kirbiego, pograłem w Animal Crossing, ale takiej frajdy i chillu, jaki dostarczył mi Dave the Diver, chyba nie doświadczyłem ani razu.

Na wstępie od razu wspomnę, że gry tej nie odnalazłem sam, ale polecił mi ją znajomy (spok), który wcześniej zaraził mnie takim tytułem, jak Hades. Ale o nim, może kiedy indziej, bo tutaj też się dzieje i do tej pory mnie kciuk boli, jak przypomnę sobie o tej sieczce :D.

W skrócie o grze

Tytuł opowiada o nurku o imieniu Dave, który wchodzi w biznes z pewnym jaśniepanem o imieniu Cobra i otwierają bar Sushi z Bancho – szef kuchni. Cała gra opiera się wg mnie na sprawdzonych schematach i pewnej rutynie, która jest powiązana z nurkowaniem i eksploracją dna oceanu (łowienie ryb, zbieranie muszli, itd.), wykonywaniem misji głównych i pobocznych, a następnie powrót na powierzchnię; prowadzenie baru, hodowla ryb i dbanie o farmę.

Niby nic nadzwyczajnego i nasuwa się skojarzenie z takimi tytułami, jak choćby Stardew Valley, czy wspomniane już Animal Crossing. I tak, i nie… osobiście uważam, że Dejw nie jest tak wymagającym tytułem i idealnie nadaje się dla osób, takich jak ja – czyli casuali. Nie ma znaczenia, czy gra się codziennie, czy z przerwami, ponieważ gra zawsze cieszy tak samo i jej poziom trudności nie wzrasta jakoś drastycznie z rozdziału na rozdział.

W trakcie gry pojawiają się na bieżąco smaczki w postaci krótkich zabawnych scenek z różnymi postaciami z gry, do tego musimy walczyć z bossami, którzy wymagają od nas różnych technik w celu ich pokonania. Tym sposobem penetrujemy dno oceanu w poszukiwaniu różowych delfinów, czy niesfornej ośmiorniczki, która wchodzi do każdej szczeliny (w skałach!)… pomagamy podwodnej cywilizacji… dzieje się :).

Czy warto poświęcić czas i pieniądze?

Zdecydowanie warto. Z początku wraz ze spokiem wychodziliśmy z założenia, że 80 zł na ten tytuł to nieco za dużo i warto poczekać na jakąś promkę. Finalnie moje zdanie się nieco zmieniło, po tym, jak dostrzegłem, jak ten tytuł mnie angażuje i to tak przyjemnie, nienachalnie, jak miałem to w przypadku Mario Bowser’s Fury2. Grę uruchamiam czasem na kilka godzin, a czasem tylko na jedno zanurkowanie.

Czy warto? Tak! Serdecznie polecam. W chwili pisania jestem na początku 6 rozdziału w grze, więc w zasadzie już przy końcu i nieco żałuję, że nie ma więcej, bo chciałbym :). Nie szukałem informacji nt zakończenia, ale wiem, że są misje poboczne, które na pewno będę chciał przejść. Jest to zarazem pierwsza gra, w której chcę skończyć wszystkie misje i ukończyć ją w 100%; czy uda mi się osiągnąć postawiony cel i ukończyć ją w całości – nie wiem.

Zostanie pustka

Po tytule tym zostanie pustka, bo nie wiem, jaki tytuł mógłby mi dostarczyć jeszcze podobnej rozrywki?! Czy możecie coś polecić w tej kategorii? Czekam na propozycje i do następnego.

  1. Nintendo Switch. []
  2. W tytule tym miałem takie wewnętrzne poczucie, że muszę tę grę przejść, choćby nie wiem co. Bez większego czerpania przyjemności z gry, jak miało to miejsce choćby w Mario Wonder. []

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *