Ważność poprzedniego wpisu szybko się skończyła, bo w zasadzie w ten sam dzień znowu zainstalowałem Ubuntu obok Windowsa. No dobra, może nie tak od razu Ubuntu… przerobiłem w ten sam dzień jeszcze Debiana Stable, następnie Testing, potem padło jeszcze na Fedorę, by finalnie wrócić do Ubuntu – nie wiem dlaczego, ale spośród wszystkich desktopowych dystrybucji, właśnie ją darzę największą sympatią.
Jest to już kolejne podejście do przesiadki. Ostatnia, jaką pamiętam na dłużej, była z wersją Ubuntu 16.10 jako główny OS, podejście xxx. Z wersją 23.10 miałem styczność zdaje się w listopadzie, gdzie też mówiłem o przesiadce :D. Skończyło się, jak się skończyło. Czy teraz będzie inaczej? Na razie tak. Udało mi się w końcu zmobilizować i skonfigurować go tak, jak chciałem. Delikatnie na siłę próbuję wyrzucić z głowy myśl, że nie ma TotalCommandera, albowiem udało mi się go zastąpić DualCommanderem, który przypomina totala do złudzenia (no… poza tymi najebanymi opcjami, bo inaczej tego się określić nie da).
![](https://blog.keepmind.eu/wp-content/uploads/2024/03/obraz-1024x576.png)
Wraz ze zmianą systemu powróciłem też do starych przyzwyczajeń z przeglądarką – rzuciłem Vivaldiego i wróciłem na Firefoxa. Nie wiem, możecie spróbować mnie wybić z błędu, ale lisek w moim odczuciu nie ma jednak sobie równych. I tak – korzystam z niego również na Androidzie.
A teraz część na krótkie podsumowanie +/- przesiadki.
Zmiany na plus
- Lekkość i szybkość działania – wydaje mi się (i to nie pierwszy raz po instalacji pingwinka), że działa nieporównywalnie szybciej w porównaniu do okienek, a do tego czas pracy na baterii laptopa jest nieporównywalnie dłuższy;
- Aktualizacje programów – to jest coś, czego zawsze brakowało mi na Windowsie. Swego czasu używałem Chockolatey, jako repozytoria na okienkach. Jednakże wygoda repozytoriów Ubuntu, to jest coś super;
- Przejrzystość – ten punkt traktuję trochę z przymrużeniem oka, bo może być podyktowany „efektem świeżości”, bo jakkolwiek pingwinki znam od lat, jest to przesiadka po dłuższym czasie.
Zmiany na minus
Bo być muszą :)
- Niespójność wizualna programów – a może po prostu brak spójności… to jest element, z którym Linux boryka się od lat, a jest powiązany z różnymi zestawami bibliotek. I tak program napisany w QT wygląda inaczej niż ten napisany w GTK. A że część programów, które używam, jak np. KeePassXC, czy Syncthingtray używa QT – mam miszmasz. Do tego stopnia, że w KeePassXC nawet kursor jest inny niż w systemie :D;
- Walka z przyzwyczajeniami – a tutaj jest najgorzej. Udało mi się mentalnie przejść barierę TotalCMD, obecnie walczę z przestawieniem się na przeskakiwanie po aktywnych kartach w lisku z CTRL+N, na ALT+N… Na pewno pojawią się też inne bardziej, lub mniej wk… irytujące rzeczy.
Na ten moment życzcie powodzenia :). 2024 jest rokiem Linuksa!
Dodaj komentarz