Wróciłem po kolejnym treningu. Przyznam, że (prawdopodobnie) nigdy w życiu nie byłem tak umordowany i obity zarazem. Dziś typowo trening wytrzymałościowy – nie pierwszy już raz mieliśmy tego typu trening, więc w sumie co w tym takiego dziwnego?! Tylko i wyłącznie to, że trening wytrzymałościowy trwał ~40 minut, z 15 sekundowymi przerwami, a potem sparingi po 1 minucie z każdym. Początkowo nic wielkiego, zwykły trening, można było robić wszystko mocno, dynamicznie, ogólnie szybko. Potem jednak zaczęło brakować tchu i sił… to już była walka z samym sobą. Trening podzielony na kilka etapów:
- Skakanka, kopanie okrężne (potem kolana, frontalne), bokserskie proste;
- Skakanka, prosty (pierw jeden, potem dwa), kopnięcie okrężne.
Po drugim etapie już nie mieliśmy siły. A tutaj jeszcze sparingi przed nami. Zajebiście było, to trzeba przyznać. Po takim okresie trenowania brakuje mi tylko odruchu powrotu ręki do gardy, albo w ogóle zasłaniania się podczas wyprowadzania ciosów. Dziś dostałem kilkakrotnie w kichawę i oko, ale pod koniec się nauczyłem już zasłaniać… Lepiej późno niż wcale, nie?! Taka mała rada – dla mnie samego: trzymaj kurwa gardę!
Dodaj komentarz