Szukaj
Wspomóż autora
Lubisz czytać ten blog? Przekaż dowolną darowiznę dla autora tego bloga, który chętnie wypije piwo, za Twoje zdrowie! :)Ankieta
Loading ...
Archiwa tagu: boks
„Zawieszenie broni” – reorganizacja treningów
Na pewien czas postanowiłem „zawiesić” rękawice. Złożyło się na to kilka czynników. Przede wszystkim moje stawy powoli zaczynały mieć dość. Pomyślałem zatem, że warto wzmocnić się na siłowni.
Z przygotowanym wcześniej planem treningowym udałem się na siłownię. Co chcę osiągnąć? Na pewno muszę się wzmocnić (stawy). Podejrzewam, że dużo więcej osiągnę w tym kierunku na siłowni, niż siedząc na tyłku w domu. Po drugie skoro już uczęszczam na siłownię, to warto byłoby zrealizować kilka wcześniejszych planów i m.in. przybrać na masie oraz zbudować się ładnie (przy okazji nabrać na sile).
Deadline ustanowiony na 3 miesiące. Od poniedziałku mocno wziąłem się również za dietę wysokowęglowodanową. Postawiłem sobie ambitne cele, jest silna motywacja i satysfakcja po każdym treningu. Ciekawią mnie rezultaty, bowiem tak na poważnie jeszcze nigdy nie brałem się za dietę.
P.S. Byłbym wdzięczny, gdyby ktoś podzielił się sprawdzonymi przepisami z makaronem/ryżem na zimno (ugotowane, ale bez możliwości odgrzania), które można szybko przygotować. Aktualnie sprawdzone mam: makaron z białym serem oraz z pesto (zielone pesto stanowczo jest smaczniejsze od czerwonego!).
Karma to suka
Od czego by tu zacząć. Moja przygoda z treningami została tymczasowo zawieszona – powód? Wybiłem bark. Moje pasmo niepowodzeń zaczęło się od porządniejszych stłuczeń, potem mocno obity kciuk. Paradoksalnie w takich rękawicach wydawałoby się to być niemożliwe, bo są mocno usztywnione i wypełnione żelem (może balistycznym? [1]Just kiddin’).
W poniedziałek upomniała się o mnie {{karma}} i nie pytając mnie o zdanie postanowiła zrobić coś, co na najbliższe tygodnie zaważy o moich treningach. Podczas jednego z ćwiczeń tak niefartownie upadłem, że wybiłem sobie bark. A to wszystko mogę zawdzięczać owijkom [2]Taśmy, którymi owija się dłonie przed założeniem rękawic., bowiem jedna z nich poślizgnęła mi się na parkiecie i ręka wyciągnęła się do przodu, a cały ciężar ciała spoczął na prawej ręce wyciągając ją ze stawu. Kontuzja lekka generalnie, ale dotkliwa i bolesna. Całe szczęście, że trener wiedział co robić.
Trzymaj gardę…
Wróciłem po kolejnym treningu. Przyznam, że (prawdopodobnie) nigdy w życiu nie byłem tak umordowany i obity zarazem. Dziś typowo trening wytrzymałościowy – nie pierwszy już raz mieliśmy tego typu trening, więc w sumie co w tym takiego dziwnego?! Tylko i wyłącznie to, że trening wytrzymałościowy trwał ~40 minut, z 15 sekundowymi przerwami, a potem sparingi po 1 minucie z każdym. Początkowo nic wielkiego, zwykły trening, można było robić wszystko mocno, dynamicznie, ogólnie szybko. Potem jednak zaczęło brakować tchu i sił… to już była walka z samym sobą. Trening podzielony na kilka etapów:
- Skakanka, kopanie okrężne (potem kolana, frontalne), bokserskie proste;
- Skakanka, prosty (pierw jeden, potem dwa), kopnięcie okrężne.
Po drugim etapie już nie mieliśmy siły. A tutaj jeszcze sparingi przed nami. Zajebiście było, to trzeba przyznać. Po takim okresie trenowania brakuje mi tylko odruchu powrotu ręki do gardy, albo w ogóle zasłaniania się podczas wyprowadzania ciosów. Dziś dostałem kilkakrotnie w kichawę i oko, ale pod koniec się nauczyłem już zasłaniać… Lepiej późno niż wcale, nie?! Taka mała rada – dla mnie samego: trzymaj kurwa gardę!
Boksowo, sparingowo, czyli życiowo
Jako człowiek dość zamknięty w sobie nie mam tendencji do dzielenia się ze światem swoimi przeżyciami. A może poniekąd czas to zmienić? Z racji na fakt, że nie posiadam jakoś większych chęci ostatnio by wziąć się za techniczny wpis [1]Poradnik, tutorial, opis, test., to postanowiłem, że może rozpocznę pisać swoje przemyślenia, a może i życiowe zapiski. Wszakże blog ten powstał również w tym celu – Zachowywacz myśli.
Na przełomie lutego i marca 2012 rozpocząłem swoją przygodę z {{Muay Thai}}. Jest nawet pewna rymowanka z tym sportem, która brzmi:
Dziwki, koks, tajski boks.
W życiu nie trenowałem żadnych sztuk walki, szło się na żywioł. Doszedłem do etapu i pojawił się pewien „motywator„, który napędził mnie w kierunku treningów. Zapisałem się i trenuję do dziś. Początkowo były to treningi ogólnorozwojowe [2]Przygotowujące do wysiłku, bólu, zmęczenia.. Dochodziła coraz to nowsza technika, coraz więcej ćwiczeń, wygibasów gimnastycznych, aż w końcu… sparingi.