Już kilkakrotnie na łamach tego blogu, czy też poprzedniego pisałem o swoich perypetiach z linuksem. Całą przygodę rozpocząłem od Ubuntu jakieś (hm…) 1-2 lat temu. Wówczas aktualną wersją Ubuntu była 7.04, co wg wikipedii przypadało na kwiecień 2007 roku – ja rozpocząłem korzystać z systemu bodajże w lipcu, bądź czerwcu, co nie zmienia jednak faktu, że miałem styczność z systemem od około 2 lat. Z dystrybucji tej byłem zadowolony – ba, nawet bardzo!, jednakże po opublikowaniu i zaktualizowaniu systemu do wersji 8.04 (kwiecień 2008) zakończyłem przygodę z ową dystrybucją na rzecz Mandrivy 2009.0. Zadowolony byłem z tego systemu, do czasu, gdy nie sformatowałem całkowicie dysku by zainstalować samego linuksa – skaner mi nie działa/ł na systemach uniksowych. Przywróciwszy dawny stan rzeczy (windows xp + linux) korzystałem jeszcze przez jakiś czas z linuksa. Jednakże jakoś to wyszło, że pokłóciłem sie również z Mandrivą i sformatowałem dysk tylko pod kątem XP. Niedawno jednak coś mnie skusiło, by powrócić do korzeni (2 systemy) i rozpocząłem swoją przygodę na nowo, zaczynając oczywiście od Ubuntu, a później Fedorę i openSUSE – tutaj jednak rozpoczęły się problemy ze sterownikami do mojej karty graficznej – o rozwiązaniu problemu przeczytasz czytając dalszą część.
Artefakty graficzne
Artefakty te objawiały się niepoprawnym, bądź całkowitym brakiem wyświetlania desktopu. W przypadku Fedory do tej pory nie wiem, jak rozwiązać ten problem, ale na openSUSE udało mi się tego dokonać w bardzo prosty sposób. Na pierwszych trzech zrzutach widać, że wszystko działa doskonale, czwarty to artefakt, a piąty jest ok – dlaczego taka kolejność? Pierwsze zdjęcie jest zdjęciem wyboru opcji z obrazu LiveCD, w Opcjach uruchamiania wystarczy, że wpiszemy vga=ask, by obraz działał poprawnie, jednakże po instalacji efekt będzie taki, jak na czwartym zrzucie (oczywiście jeśli chodzi o taki problem, jaki ja miałem).
Zrzut 2 i 3 są zrzutami z instalacji, gdzie wszystko wygląda, tak jak wyglądać powinno. Ostatni to ładowanie systemu – o dziwo działa, nawet bez jakichkolwiek ingerencji, ale po załadowaniu całego systemu wracamy do pkt. wyjścia – zrzut 4.
Jakie więc rozwiązanie?
Bardzo proste. Gdy system się włączy i uruchomi całkowicie (artefakt), używamy kombinacji klawiszy ctrl+alt+F2, by przejść do terminala. Logujemy się na swoje konto podając nasz login i hasło, następnie wykonujemy komendy:
su
hasło
yast2
Ujrzymy… coś takiego:
Klawiszami nawigacyjnymi (strzałkami) udajemy się na lewą stronę i wybieramy tam Repozytoria oprogramowania. Następnie kombinacją alt+D, bądź przesunięciu się do pola Dodaj dodajemy nowe repozytorium, zaznaczając opcję Określ URL.
Wpisujemy kolejno nazwę repozytorium (dowolna), np. nvidia 11.1 oraz jego adres: http://download.nvidia.com/opensuse/11.1 . Zatwierdzamy wszystkie operacje, powracamy do tego momentu, co jest na zrzucie powyżej i wybieramy opcję Zarządzanie oprogramowaniem. W formularzu szukania wpisujemy nvidia i odnajdujemy kilka wersji sterowników, które są przeznaczone dla poszczególnych wersji kernela i kart graficznych. Yast powinien nam domyślnie wybrać odpowiednią wersję sterownika, jeśli tego nie zrobił, robimy to sami.
Zaleta rozwiązania
Zaletą i to główną tego rozwiązania jest fakt, że nie musimy ręcznie kompilować nowych sterowników dla naszego jądra, czy też po aktualizacji kernela kompilować od nowa dla niego sterowników.
Hyhy, taaa… Przerobiłem to. Prekompilowane sterowniki u mnie nie śmigają już od oS 11.1.
PS: Treściopodkradacz Ci się podpiął.
Livio: przecież wersja 11.1 jest nowa, chyba że z jakiś nieoficjalnych korzystasz?! U mnie jak na razie działa i mam nadzieję, że działać będzie dalej :).
Ta. Napisałem do „autora”.