Jako osoba, która wychowała się w okresie rozwoju polskiego internetu, pamiętająca początki Gadu-Gadu, Tlena, czy ICQ, czy późniejszych kombinacji w zamykaniu tego całego bajzlu w jednym komunikatorze, niekiedy otwartoźródłowym, czuję obecnie niedosyt, a czasem paradoksalnie przepełnienie… Wszystko zaczęło się od dźwięku, który do tej pory brzmi w mojej głowie, a było go słychać na każdej ulicy, z każdego mieszkania w mieście, które miało otwarte okno i na pewno nie muszę go nikomu przypominać i przedstawiać. Historię tą zapoczątkował Łukasz Foltyn.
Każdy z nas posługiwał się tym jednym, jedynym, słusznym komunikatorem. A właściwiej byłoby napisać: kontaktował się za pomocą tego jednego, jedynego, słusznego komunikatora: było nim oczywiście Gadu-Gadu, które to później przyjęło skróconą, rozpoznawalną do dziś nazwę – GG. W międzyczasie1 zaczęło się tych komunikatorów tworzyć i mnożyć, mieliśmy w pewnym okresie (piszę z pamięci protokoły/komunikatory):
- Gadu-Gadu
- Tlen
- Spik
- Stefan
- Jabber/XMPP
- Skype
- ICQ
- AIM
- MSN
Pamiętam zresztą czas, w którym podjąłem współpracę z Jakubem i wraz z nim rozwijałem bardzo popularny na tamte czasy portal http://komunikatory.pl, a później podjąłem się modernizacji http://promocja.komunikatory.pl
Niczym rycerz na białym koniu…
Wjeżdżają na salony multikomunikatory. Oferowały na tamte czasy niekiedy większą funkcjonalność aniżeli macierzysty komunikator. W Konnekcie można było podglądać nawet kiedy ktoś był aktywny na GG, można było sobie ustawiać na status2 tytuł piosenki, która leciała w Winampie, czy komunikat o byciu AFK. A do tego, program ten pozwalał na skonfigurowanie w nim kilku różnych protokołów/sieci. Tym sposobem, takie multikomunikatory, jak:
- Miranda IM
- Konnekt (RIP <3)
- AQQ
- WTW
- Pidgin/Fidgin
Były genialne w swojej prostocie. Oferowały wszystko to, czego się od nich oczekiwało. Dawały dostęp do istniejących funkcji, dodawały coś od siebie i były po prostu wygodne, a niekiedy wygodniejsze od protoplasty.
Ciężkie czasy blaszaków
Pojawiły się telefony komórkowe, kombinacje alpejskie z serwerami XMPP/Jabber i transportami3. Mieliśmy komunikatory napisane w Javie, na komórki. Pamiętam po dziś dzień, jak kombinowałem z transportami i byłem dostępny na telefonie niemal 24/h, na mojej Nokii E52 i zainstalowanym komunikatorem Bombus4. Och to zdziwienie każdego, że jestem ciągle dostępny. Już nie mówię, że w późniejszym okresie miałem sesję postawioną na serwerze… i tutaj uważam, że w tym momencie zakończyła się w moim przypadku, ta fajna era komunikatorów, gdzie umawiałem się ze znajomymi i moją obecną Żoną do „poklikania„. Od momentu, gdy jesteśmy ciągle online, nie ma już tej przyjemności, jaka była x lat temu z rozmów.
Komunikatory desktopowe i multikomunikatory powoli zaczęły się stawać bezużyteczne, nudne, przestarzałe.
Ostatnie tchnienie
Niech rzuci kamieniem ten, kto pamięta ostatnie istniejące multikomunikatory na smartfonach!
Tak, wiem że Miranda i Pidgin nadal istnieją, ale czy wiecie, jakie były ostatnie tego typu programy na smartfony? Tak, były takie! Otóż IM+ Pro (IM+ Pro – multikomunikator (prawie) idealny) oraz Disa IM – co ciekawe, ten ostatni po dziś dzień istnieje i ma się… istnieje. Był okres, że bardzo kibicowałem temu rozwiązaniu, licząc że przyjmie się na szeroką skalę i zastąpi mi w 100% WhatsAppa, Facebooka, SMS, Telegram. Tak się jednak nie stało, bo każdy po kolei chciał się odgrodzić. Zamiast mieć jeden program do wszystkiego, trzeba było na telefonach instalować i konfigurować każdy program do wszystkiego, mnożąc liczbę komunikatorów do znajomych – bo każdy chce coś innego i jest w innej sieci, a jest tego sporo:
- GG
- Facebook/Messenger
- Viber
- Signal
- Telegram
- SMS/MMS/RCS
- iMessage
- Skype
- Teams
- Zoom
- Discord
- Matrix
- …
Pewnie jeszcze by się znalazło więcej, których nie kojarzę w momencie pisania tego wpisu.
Dlatego też mam zarazem odczucie przepełnienia i pustki, dwie skrajnie różnie emocje spowodowane tym, że spoko – mogę mieć dla każdego inny komunikator, ale mógłbym mieć to w jednym miejscu. Byłby wilk syty i owca cała, miałbym ciastko i zjadłbym ciastko… Ale tak się nie stanie już raczej na pewno.
Czekam jedynie na dzień, gdy Messenger stanie się komunikatorem zombie, ludzie w końcu przeniosą się na coś sensowniejszego, bezpieczniejszego. Czekam na dzień, gdzie wszystko jebnie i wrócimy do SMSów i jednego, jedynego, słusznego komunikatora – jakiego? Jest mi to obojętne, byleby do jednego.
Dodaj komentarz