Szukaj
Wspomóż autora
Lubisz czytać ten blog? Przekaż dowolną darowiznę dla autora tego bloga, który chętnie wypije piwo, za Twoje zdrowie! :)Ankieta
Loading ...
Archiwa tagu: gg
Snapmoda czymś, czego totalnie nie potrzebujesz, a mieć będziesz
Komunikatory prężnie się ostatnio rozwijają. Nie budzi więc wątpliwości fakt, iż programiści dodają coraz to nowsze funkcje do nich. Mieliśmy możliwość pisania, zostały dodane możliwości przesyłania plików, następnie nagrań audio, później rozmów audio, aż w końcu rozmów audiowizualnych. Po drodze pojawiły się pomniejsze funkcje i opcje, jak np. emoji, naklejki, itd.
Pojawił się Snapchat
Korzystałem z nań, przez krótki okres czasu. Powiedzieć można – kilkutygodniowy epizod. Pamiętam, że cieszyłem się możliwościami modowania go, za pomocą Xposed na swoim OnePlus One. Każdy, kto kiedykolwiek z tego korzystał, wie, że nie ma tam możliwości robienia zrzutów ekranu. Ja mogłem. Nie było możliwości maziania po zdjęciach, Xposed to obchodził. Chciałeś wrócić do poprzedniego snapa – no problem.
Sama wizja ulotnych [1]Dla tych, co nigdy nie korzystali – zdjęcia i wiadomości na snapie znikają po X sekundach. Podobno całkowicie i na zawsze. wiadomości była super. Jeśli miałeś ochotę wysłać znajomemu głupie zdjęcie, nie zalewać internetowych serwisów swoimi słitfociami (Instagram, Twitter, FB). Było to znakomite miejsce dla ciebie. Wszakże można było uniknąć fal hejtu w komentarzach. Widzieli to znajomi, hermetyczna grupa odbiorców, lub bezpośrednia osoba/grupa.
Fajne, też to chcemy
Aż w końcu bum. BUM! Wielkie je-bu-dub. Programiści uznali, że jest to super sprawa, na tyle żeby wpakować to do każdego swojego dzieła. Powielenie funkcji snapa pojawiło się w Instagramie, Messengerze, aż w końcu nadszedł czas również na WhatsAppa. Dlaczego piszę o tym ostatnim, jako również? Jest to obecnie mój faworyt i ulubiony komunikator. Szczerze powiedziawszy, chciałbym by poza nim nie było nic więcej. No, dałbym się przekonać do Allo jeszcze. A najlepiej jeśli byłby dostęp powszechny do RCS.
Zastanawiam się, po co?!
Po co dodawanie do komunikatorów; powielanie tych samych funkcji. Było Gadu-Gadu – można było pisać. Zrobili z tego kombajn. Przyznajcie się, kto do tej pory korzysta z GG, jako sieci? Nie mówiąc tu już o tym, że mało kto używa ich oficjalnego komunikatora do komunikacji.
Może zamiast powielać funkcje z komunikatorów, popracować nad unifikacją. Czymś, co z założenia miał oferować {{XMPP}}. Gdyby każda firma nie poszła w stronę zamykania się wewnątrz swojej sieci, mielibyśmy nieograniczone możliwości komunikacyjne. Z każdym, wszędzie, z jednym komunikatorem. Po cichu liczę, że osiągniemy ten sam efekt w związku z implementacją RCS do sieci komórkowych. Operatorzy – do dzieła. Wrócimy do „SMSów”!
Wyjaśnienia
↑1 | Dla tych, co nigdy nie korzystali – zdjęcia i wiadomości na snapie znikają po X sekundach. Podobno całkowicie i na zawsze. |
---|
Za czasów Gadu-Gadu, życie było łatwiejsze
Pamiętacie czasy, w których jedynym, słusznym komunikatorem było Gadu-Gadu? Ja pamiętam je doskonale. Życie było wtedy o wiele łatwiejsze i prostsze. Oczywiście nie mówię o życiu ulicznym, pracy, tzw. real life. Mowa tylko i wyłącznie o second life, zza ekranu (wówczas) monitora. Wracało się do domu, włączało blaszaka (chyba nikt nie marzył jeszcze o tym, by mieć laptopa, czy smartfon – czy wiedzieliście 16 lat temu, co to jest?) i nasz ukochany, rodzimy komunikator – Gadu-Gadu.
Irytujący dźwięk przychodzącej wiadomości, powiadomienia o dostępności kilkuset znajomych z naszego otoczenia, czy z innej części kraju, nakładające się na siebie. Pierwsza zmuła blaszaka, by to wszystko ogarnąć [1]W czasach, gdy GG zyskiwało na popularności komputery miały jeszcze po 64 MB RAM, 128 MB RAM i te lepsze po 256! MB RAM. Jakie to było piękne!
Lecz to już minęło, ten klimat, ten luz
Skończyły się jednak te piękne czasy dla GG. Wszystko minęło, nie trafili w target, FB przejął wszystko w naszym kraju. W zasadzie to nie tylko FB. Przykre jest to, że taki piękny, rodzimy twór po prostu upadł. Ludzie już nie korzystają z tej sieci, a korzystają… no właśnie, tu jest pies pogrzebany. Życie za czasów Gadu-Gadu było łatwiejsze.
Gdzie nie spojrzeć, tam komunikatory, niekompatybilne ze sobą sieci, powielające się grupy dyskusyjne, zerowa unifikacja. Jest wszystko, ale tak na prawdę nie ma niczego.
Teraz, by skontaktować się z Janem Kowalskim, muszę mieć WhatsApp; by napisać do Anny Nowak, muszę mieć Telegram; by zapytać Janka, o to czy idzie grać na boisko, muszę mieć Messengera; a z pytaniem o wyjście na piwo z Dawidem… i tak dalej, i tak dalej.
Też dopada was w pewnym momencie ból głowy, jak pomyślicie o możliwościach kontaktowania się? Ja powoli mam tego dość, starzeję się. Oczekuję, że ludzie będą korzystali z jednego protokołu, jednego komunikatora, bym mógł skontaktować się z nimi wszystkimi w jednym miejscu, a nie za pośrednictwem tysiąca programów. Panują takie czasy, że każdy chce mieć swój wkład w rynek, swoją grupę zwolenników – to nie jest złe, tak działają prawa rynku. Ale czy nie dałoby się stworzyć jednego, zunifikowanego systemu?!
Wyjaśnienia
↑1 | W czasach, gdy GG zyskiwało na popularności komputery miały jeszcze po 64 MB RAM, 128 MB RAM i te lepsze po 256! MB RAM |
---|
IM+ Pro – multikomunikator (prawie) idealny

Kilka lat wstecz, jedynym godnym uwagi (dla mnie) multikomunikatorem na telefon był Palringo, który obsługiwał {{XMPP}}, {{GG}} i pewnie jeszcze inne sieci, ale dla mnie było to nieistotne. Niestety w 2012 roku usunęli wsparcie innych protokołów na rzecz ich własnego. W tym momencie program przestał dla mnie istnieć.
Próbowałem wielu komunikatorów na telefon (czy to {{Symbian}}, czy też obecnie – {{Android}}). Jednakże żaden nie oferował dla mnie tego, co oczekiwałem od komunikatora, czyli:
- Niezawodność;
- Małe zjadanie zasobów – bateria, pamięć;
- Obsługa wielu sieci – {{Facebook}}, {{Hangouts}} (aka Google Talk), {{GG}} oraz {{XMPP}}.
Aż w końcu pojawił się on… IM+.
„Webkomunikacja” – gdzie się podziały komunikatory?
Pamiętam czasy, gdy zasiadając przed komputerem niemal cała lista kontaktów na komunikatorze (multi-komunikatorze) była zapełniona żółtymi słoneczkami, żarówkami, bądź innego rodzaju statusami dostępności. Obecnie… wydaje mi się występuje tendencja spadkowa popularności komunikacji poprzez komunikatory internetowe na rzecz aplikacji webowych. Nazywać możemy to do woli: czat, komunikator internetowy, albo jakieś inne określenia, które z tego miejsca nie przychodzą mi do głowy. Efekt jest jeden: komunikatory powoli odchodzą do lamusa.
Skąd taki wniosek? Ano z życia, z tego sieciowego. Zauważam iż coraz mniej znajomych korzysta z Gadu-Gadu, czy {{XMPP}}. Teraz, żeby móc się z kimś skontaktować to najlepiej jest wejść na Facebooka i tam do niego zagadać. Po pierwsze dostanie na skrzynkę informację, że do niego ktoś na pisał, a po drugie sprawdzi sobie cały streaming akcji znajomych przy okazji. Szybko, wygodnie i… przyjemnie? Szczerze powiedziawszy, to może jestem jakiegoś starego pokolenia i nie uważam za jakoś nadzwyczaj wygodne komunikowanie się przez przeglądarkę. Wychowałem się na standardowych komunikatorach i to one nadal są dla mnie priorytetem jeśli chodzi o kontakty w sieci [1]Wg priorytetów sprawdzam pierw, czy ktoś jest dostępny na liście kontaktów, potem ewentualnie zostaje SMS/telefon, czy e-mail – w zależności od stopnia ważności danej informacji..
Całe szczęście, że jest coś takiego jak multi-komunikator, a same sieci komunikacyjne, z jakich korzysta np. Facebook, czy NKTalk są oparte o protokół {{XMPP}}. Dla ZU oznacza to… nie, to kompletnie nic nie oznacza i nic nie zmienia. Dla bardziej wtajemniczonych, bądź ciekawskich osób oznacza to, że za pośrednictwem odpowiedniego programu (multi-komunikatora) może rozmawiać z innymi jakby korzystali ze zwykłego komunikatora.
Wyjaśnienia
↑1 | Wg priorytetów sprawdzam pierw, czy ktoś jest dostępny na liście kontaktów, potem ewentualnie zostaje SMS/telefon, czy e-mail – w zależności od stopnia ważności danej informacji. |
---|
Pomyślałem o… powrocie do korzeni – podział (multi)komunikatora

Bycie online 24 godziny na dobę ma swoje wady i ma również zalety. Właśnie wspomniane bycie 24/h dało mi nieco do myślenia jeśli chodzi o korzystanie z komunikatorów. Do tej pory można powiedzieć, że moja obecność była równoznaczna z jej nieobecnością. Co przez to można rozumieć – 24 godzinna dostępność była związana z tym, że nie zwracałem uwagi w ogóle na listę znajomych (kto jest dostępny, a kto nie), przez to urwało mi się kilka fajnych znajomości, które chciałem utrzymywać nadal. Cóż… bywa.
Podczas tego dwuletniego korzystania z hostingu od Tani, dobry hosting – (obecnie) mój lider: linuxpl.com nauczyłem się używać jedynie multi-komunikatora {{Pidgin|Finch}} poprzez {{shell}}. O zaletach tego rozwiązania mógłbym powiedzieć dość sporo, ale jest jedna, zasadnicza wada tego rozwiązania. Zamierają kontakty, zamierają znajomości, które utrzymywało się na porządku dziennym i wszystko było fajnie. Obecnie wytłumaczyć mogę to tym, że nie liczyła się dla mnie praktycznie w ogóle lista kontaktów. Była, ale co z tego, skoro była z reguły ukryta?! Można było ją wyświetlić, ale i tak „nie chciało się rozmawiać”, nie było tych wkurzających popupowatych okienek z rozmowami od znajomych. Nie było też powiadomienia dźwiękowego, czy „tooltipa” z informacją o dostępności. Po prostu… nie było praktycznie nic.