Google Photos usługą nową nie jest, nikomu wyjaśniać nie trzeba zasady jej działania. Dawniej nazywało się to Picasa, dziś – po prostu zdjęcia Google. Nie odkryłem Ameryki, w momencie, gdy postanowiłem przenieść wszystkie swoje lokalne zdjęcia do chmury. Wszystkie – albowiem, czemu nie?!
Google daje możliwość wyboru jakości przesyłanych zdjęć. I tym sposobem, jakość oryginalna zapisuje się na przestrzeni dysku Google, umniejszając jego powierzchnię, a wysoka jakość (w większym, lub mniejszym stopniu algorytm kompresuje) daje nielimitowaną przestrzeń – dla mnie bomba. Nigdy wcześniej nie miałem dostępu na swoim urządzeniu do wszystkich zrobionych zdjęć, a teraz jeszcze nie ogranicza mnie przestrzeń dyskowa.
Z punktu widzenia praktycznego, nadal nie dopuszczam do siebie scenariusza, w którym moje „fizycznie” wykonane zdjęcia, pliki znikają. Nadal mam kopie plików na kilku nośnikach. Chmura jest tylko i wyłącznie dla wygody, by od razu mieć dostęp do zdjęcia, komuś coś pokazać, przesłać dalej.
Dla potrzeb własnych, korzystam z dwóch programów.
- Google Photos – by robić kopie zapasowe wykonanych zdjęć i mieć dostęp do nich z poziomu urządzenia;
- Resilio sync – do synchronizacji plików między urządzeniami.
W momencie, gdy wykonam zdjęcie, synchronizuję z urządzeniami + z chmurą. Gdy zdjęcia się wszystkie zsynchronizują, wiem że mogę je usunąć – usuwam fizyczną kopię z urządzenia, wciąż mając dostęp do zdjęcia z chmury.
Same profity.
Poza tym bardzo podoba mi się działanie asystenta zdjęć. Przypomina o momentach z życia, tworzy fajne filmy, kolaże… potrafi nawet bardzo ładnie przerobić (bo to na pewno nie jest retusz) zdjęcia.
Dodaj komentarz