Kolejny odcinek z serii – biorę się za degustowanie herbat od Matysa. Nadszedł czas na herbatkę Sencha Ginko. Jest to dość specyficzna dla mnie herbata, gdyż nigdy nie piłem tego napoju z… pieprzem. Tak – w skład tej herbaty wchodzi susz Miłorzębu Japońskiego, suszone truskawki i czerwony pieprz.
Zaraz po otwarciu zawitał wspaniały truskawkowy zapaszek. Przyćmił on zapachem wszelkie inne aromaty (o ile miały takowe być). Genialne, a z racji na to, że jestem fanem truskawek – nie mogło mnie nic lepszego spotkać. W porównaniu do takiego Jade Arrow, który kosztuje prawie 1 tys. zł/kg. ciekaw byłem, jak wypadnie. Ta herbata jest o wiele tańsza, przez co zaskoczenie aromatyczne może być o wiele bardziej satysfakcjonujące. Bo z racji na stosunek cena/jakość nie spodziewałbym się złej herbaty, płacąc 1 klocek za kilogram. Tak w przypadku Sencha Ginko jestem bardzo ciekaw rezultatu i jak zadziała na moje kubki smakowe. Szczególnie z racji na obecność pieprzu.
Jedziemy z koksem
Woda zagotowana, wlana do kubka. Oczekuje kilka/naście minut na ostygnięcie do żądanej temperatury. Wsadzam palec… nie no, żartuję :). Stosunek suszu, do wody wynosi:
jedna łyżeczka na filiżankę
Co oznacza, że w moim przypadku należy wsypać dwie łyżeczki suszu do kubka. Zasypałem, odczekałem swoje i wziąłem się za degustację.
Super zapach
Zarówno zaraz po otwarciu, jak i podczas parzenia – herbata wyśmienicie pachnie truskawkami. Zapach ten po krótkiej chwili zagościł w całym pokoju, tworząc aurę spokoju. Śmiejcie się, ale jest to dosyć uspakajający zapach. Im dłużej się parzyła, tym ten zapach robił się bardziej delikatny i ciepły, nie zanikający…
Truskawki przyćmiewały wszystko inne, aromat herbaty, drażniący zapach pieprzu, którego się spodziewałem. Czy to na pewno jest herbata?
Nieco gorzej ze smakiem
Smak tej herbaty jest całkowicie nieherbaciany. Nie czuć tam praktycznie nic, co mogłoby przypominać herbatę, a sam jej wygląd – odstrasza. Wygląda tak, jakby się poszło w pole, uzbierało mleczu, ususzyło go i zalało wodą – bądź zamiast mleczu, szczaw. Chciałem na pierwszym zaparzeniu wycisnąć ile tylko się da z tej herbaty, dlatego nie pozbywałem się suszu z kubka nawet po tych 4 minutach parzenia.
Smakuje podobnie, jak pachnie – truskawkowo, aczkolwiek delikatnie szczypie po ustach i podniebieniu, czego nie uzyska się po samej truskawce. Nie wiem jednak do końca, czy jest to zasługa pieprzu, czy samego suszu z liści, który może mieć takie właśnie działanie.
Po wypiciu połowy kubka, zastanawiałem się nadal – czy aby na pewno jest to herbata? Nazwałbym to napojem, podałbym to na zimno, bo zapewne będzie smakować podobnie, a nie do końca wiem, jaką herbacianą rolę miałoby to pełnić? Wg opisu ma wspomóc trawienie – zbawiennie wpłynąć na układ trawienny. Możliwe, że tak działa, możliwe też że to jest sprawdzone i w rzeczywistości tak jest i pod tym kątem – nie mogę powiedzieć, że czuje się zawiedziony, bo nie jestem w stanie tego potwierdzić. Nigdy nie miałem problemów z trawieniem. Mogę jedynie powiedzieć tyle, że po 10 minutach od wypicia połowy kubka, czułem w żołądku (w brzuchu) swoistego rodzaj pieczenie, mrowienie – coś niezbyt możliwego do sprecyzowania, ale jest to uczucie, którego na co dzień nie mam i nie miałem.
Orzeźwiający napój
W mojej terminologii Sencha Ginko nigdy nie uzyska miana herbaty. Dla mnie jest to bardzo smaczny i orzeźwiający napój, który można podać na ciepło i na zimno. Te liście szczawiu – jak to nazwałem (Japończycy mówią na te liście „pajęcze nóżki” – he he 8) ) nie wytwarzają ani intensywnego smaku, ani aromatu. Czerwonego pieprzu też szczególnie nie czuć, ale truskawkę aż nadto.
Dodaj komentarz