Konkurs/FlakTest KrainaHerbaty.pl #2

Dziś do mych rąk trafiła herbata o zadziwiającej mnie nazwie – Jade Arrow, co w wolnym tłumaczeniu można nazwać „Nefrytową strzałą/strzałką”. Według opisu herbaty znajdującego się na łamach sklepu KrainaHerbaty.pl dowiedzieć się można, iż jest to oryginalna (prawdziwa) zielona herbata.

Jeśli o mnie chodzi, domyślnie w samym wyglądzie z zieleni to nie ma praktycznie nic, gdyż jest brązowa. Jednakże zarówno w przypadku srebrnej truskawki opisywanej przeze mnie na łamach pierwszego testu, jak i Jade Arrow jestem pełen podziwu dla Chińczyków, którzy robią i sprzedają te herbaty. Jedna i druga jest ręcznie zwijana. Co może w przypadku Jade Arrow nie jest jakimś wielkim osiągnięciem (bo liście są skręcone), ale w przypadku poprzedniej testowanej herbatki – chylę czoła, bo po wypiciu przed wyrzuceniem kulki, zrobiłem na niej małe badania ;). Wróćmy jednak do Nefrytowej strzały.

Zapach i reakcje

Zaraz po otwarciu opakowania; pierwsza myśl, która przefrunęła przez głowę: bardzo ładnie pachnie. Nie spodziewałem się, że same liście mogą posiadać tak miły zapach. Wprawdzie zastanawiałem się, czy nie jest to zasługa Rafy koralowej, ale ostatecznie obaliłem tę myśl.

Herbata ta emituje bardzo miłą dla nosa woń, porównywalną do zapachu suszonych owoców. Jest to pierwsze skojarzenie, jakie przyszło mi do głowy po zapoznaniu się z surowym zapachem Jade Arrow. Suszony banan, bądź suszony ananas – jedno z dwojga emituje bardzo podobny zapach. Chciałbym w 100% potwierdzić swą tezę, ale nie posiadam w swym otoczeniu, ani jednego, ani drugiego owocu do rzeczywistego porównania. Nie da się natomiast napawać zapachem na dłuższą metę. Po chwili takiego intensywnego wdychania, staje się on mdły i dosyć podły.

Do kubka wlałem wrzącą wodę, odczekałem sobie spokojnie z 10-15 minut na ostygnięcie i wsadziłem do kubka 3 Nefrytowe strzały – zgodnie z przepisem. Czekałem na jakąkolwiek reakcje liści – to na emitowanie jakiegoś zapachu, to na zmianę koloru wody, aż ostatecznie by w ogóle coś zaczęło się dziać. Nad kubkiem nie było czuć praktycznie żadnej wyrazistej woni. Nie mogę powiedzieć, że czułem siano – bo go nie czułem. Trudno jest też powiedzieć, że herbata tworzyła miły dla nosa zapach – bo nie było nic takiego. Odnosiłem wrażenie, jakby zapach, który wdycham był najzwyczajniej w świecie – zapachem wody.

Obserwowałem reakcje, które zachodziły w czasie parzenia herbaty. Zaobserwować można zmianę barwy wody z przeźroczystej na zieloną. Sama herbata zmienia barwę z ciemnego, glebowego brązu na zieleń i jest to reakcja, która uwidacznia się sporo po czasie parzenia, bo w okresie 2-3 minut zaobserwować można jedynie rozklejanie się liści i delikatną zmianę koloru.

Może się to wydać dziwne i nieco abstrakcyjne, ale jak tak spoglądałem sobie z góry, na to co się dzieje, to widziałem tam pijawki, a nie herbatę.

Smak

Oczekując na jakikolwiek aromat postanowiłem w końcu zdegustować herbaty. I tutaj ogromne zaskoczenie, bo to co pachniało niczym zwykła woda. Zachowywało się, jak pijawki wodne, smakuje… znakomicie. Wyczuwalny jest bardzo wyrazisty, ale równie delikatny herbaciany posmak. Nie jest to wprawdzie posmak zwykłej czarnej herbaty. Nie jest to również gorzkie. Jest to… idealnie zbilansowany smak herbaty, do aromatu, do… powiedziałbym – jest idealna.

Ukazuje się powoli odzwierciedlanie zapachu herbaty. Po kilku głębokich łykach wyczuwa się słodkawy posmak, jakby z owoców. Łyk, za łykiem niesie za sobą kolejna chęć wzięcia kubka do ręki i łyknięcia sobie. Delikatne mrowienie/szczypanie w język, sprawia wrażenie, jakby miało się do czynienia z herbatą miętową. Poza tym Jade Arrow orzeźwia, a każdy łyk daje pewne nowe doznania dla kubków smakowych.

Nie powiem, że czuję się ogromnie zaskoczony symfonią smaków tej herbaty, bo patrząc na cenę – oczekiwałbym, że nie będzie smakować, jak zwykła herbata.


Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *