Posiadanie własnego serwera od dłuższego czasu nie dawało mi spokoju, jednakże zakup typowego serwera dedykowanego tylko do własnego użytku mijał się całkowicie z celem. Po pierwsze koszty, po drugie niewykorzystane zasoby, a po trzecie… to byłaby studnia bez dna. Praktycznie zerowy pożytek. Namiastkę serwera dedykowanego można uzyskać poprzez VPS.
Przez większość czasu, gdy zastanawiałem się nad zakupem serwera/VPSa, po prostu na tym się kończyło. Nie sądziłem, że doczekam dnia, w którym zdecyduję się na to rozwiązanie. Ten dzień jednak nastąpił. Teoretycznie jestem posiadaczem własnego VPSa od 22 lipca, praktycznie dopiero od 28 lipca pełni on oczekiwaną przeze mnie rolę – dzięki niemu bowiem teraz możecie przeglądać treści zamieszczane na moim blogu.
Jest to mój pierwszy VPS stąd też wynikło kilka problemów, które stały się wyzwaniem dla mnie. One również przyczyniły się do tego iż jeszcze bardziej podoba mi się posiadanie własnego serwera – czy też jego namiastki w postaci właśnie wirtualnego serwera.
Pkt 1 – wybór dostawcy
Lista dostawców wirtualnych serwerów jest ogromna. Jedni oferują większy transfer, inni więcej pamięci RAM, czy powierzchni dyskowej. Na prawdę jest w czym wybierać, a do tego dochodzi również wielkie zróżnicowanie cenowe. Wybór nie jest prosty. Podczas swoich obserwacji odniosłem wrażenie iż w Polsce najbardziej cenione1 są: OVH.pl, oraz DreamHost.com.
Ale czy popularne zawsze oznacza – dobre? W przypadku tego pierwszego dostawcy mogę z czystym sumieniem powiedzieć iż nie warto tam kupować VPSów – głównie przez stosunek cena/parametry. Nie ulega jednak wątpliwości iż w OVH warto jest zakupić domenę, hosting, bądź serwer dedykowany z rodziny Kimsufi, ale z pewnością nie VPS. Do tego dochodzi również marny support2…
DreamHost różni się znacząco od poprzednika. Jest tani, a do tego oferuje bardzo dużo. Problemem wg mnie jest tutaj łącze. Strony wczytują się jakby chciały, a nie mogły – nawet główna strona dostawcy. Szczerze – nieco mnie to przeraża/ło. Nie wiem jak support, nie korzystałem, nie pytałem, nie interesowałem się jakoś szczególnie. Fakt, faktem tylko, że za $8,95 raczej nigdzie nie dostaniemy takiego VPSa z niemal brakiem limitów.
Skoro żadne z powyższych – na co padł wybór? Otóż moi drodzy, wybór padł na Hostineuro.com. Firma znana mi już od jakiegoś czasu (prawdopodobnie od roku), zasłyszana dodatkowo niedawno opinia Daggerki w minimalnym stopniu również się przyczyniła do wyboru, bądź jak ja wolałbym to określić – pchnęła mnie ku migracji na VPSa.
Cóż mogę powiedzieć na temat Hostineuro?!
- Zakup i uruchomienie serwera – całkowicie bezproblemowe. Zaraz po zakupie serwer był gotowy do użytku. Tutaj pojawiło się pierwsze zaskoczenie, gdyż miał być gotowy za kilka minut, a niemal od razu mogłem się dostać poprzez SSH.
- Cena – może na polską kieszeń nie wydaje się być tanio, ale przekalkulujcie sobie. €9.95 daje około 40 zł3 za taki serwer, jak wyżej. W przypadku OVH najtańszy serwer to około 60 zł.
- Instalacja/reinstalacja systemu – Hostineuro z tego co mi wiadomo korzysta z wirtualizacji OpenVZ, oraz panelu do zarządzania HyperVM, co sprawia, że całość działa dość szybko, a do tego nie jest wielce problematyczna z punktu widzenia użytkownika. Z poziomu panelu możemy dokonywać m.in. reinstalacji naszego wirtualnego serwera, zmieniać hasło roota4, tworzyć kopię zapasową5 i nie tylko.
Do dyspozycji mamy różne dystrybucje Linuksa: pełna lista dostępnych dystrybucji. - Support – jest to jedna z tych rzeczy, której inni mogliby, a nawet w niektórych przypadkach powinni się uczyć6. Na każde zadane pytanie otrzymałem odpowiedź, a dodatkowo pomoc w konfiguracji samego serwera. Miałem bowiem kilka problemów, z którymi ciężko byłoby mi się samemu uporać. Na pytania udzielona została mi błyskawiczna odpowiedź, a sam support dostępny jest w języku polskim oraz angielskim.
Tutaj wielki plus! - Stabilność i połączenie z siecią – do wyboru mamy trzy centra danych. Dwa niemieckie i jedno holenderskie. Po zaczerpnięciu opinii wybrałem niemieckie centrum danych. Na chwilę obecną nie mogę powiedzieć złego słowa, ani na to, jak funkcjonuje serwer, ani na złą jakość połączenia. Wszystko jest ok!
Jeśli zastanawialibyście się nad zakupem serwera, to polecam rozważenie oferty Hostineuro.com. Nawet jeśli mielibyście wybrać tylko ze względu na support ;) .
Pkt 2 – transfer domeny
Z początku sądziłem, że uda się wszystko dokonać bez zbędnych transferów domeny. Że po prostu wklepię coś u obecnego dostawcy i wsio będzie działało. Niestety, to nie jest możliwe. Mój obecny (już były) dostawca domeny HRD.pl (tam bowiem zaopatruje się w domeny LinuxPL) nie oferuje własnych serwerów nazw. Niemożliwe jest też ustawienie własnych rekordów dla domeny – pomysł spalony. W grę wchodziło albo uruchomienie własnego serwera DNS, co wiązałoby się z zakupem kolejnego adresu IP, albo prostsze rozwiązanie – transfer domeny do innego operatora.
Jest to jeden z etapów, w którym uzyskałem pomoc od administratora i to dzięki niemu podjąłem taką, a nie inną decyzję. Dokonałem transferu domeny do OVH.pl. Ma to jakby nie patrzeć więcej zalet jak wad, wg mnie. Po pierwsze – nie muszę babrać się z własnymi DNSami, bo OVH mi je dostarcza. Wystarcza zwykłe ustawienie rekordu „A”. Po drugie, jeśli zdecydowałbym się na jakąś migrację, albo serwer by padł – mail oraz xmpp7 funkcjonuje mi bez przerwy.
Spodziewałem się, że migracja będzie trwała tydzień – ale gdzie tam! Zajęło to niecały dzień. Zero problemu z DNSami, miałem dosłownie godzinną przerwę w funkcjonowaniu poczty oraz xmpp. Jedyna wada – za transfer musiałem zapłacić 30 zł (koszt przedłużenia domeny .eu), ale domenę mam za to przedłużoną o kolejny rok.
Pkt 3 – wybór systemu/dystrybucji
Z początku… wybór był dla mnie oczywisty: Debian, bądź Ubuntu. Wszystko dlatego iż od X lat jestem miłośnikiem dystrybucji Debianowych. Zatem pierwszym zainstalowanym systemem był właśnie Debian, wersja minimalna, pozbawiona niemal wszystkiego. Rozpocząłem konfigurację, przygotowałem sobie panel do zarządzania serwerem (Webmin – by móc wygodniej zarządzać serwerem i wyklikać niektóre rzeczy, zamiast klepać wszystko spod palca).
Później jednak postanowiłem sprawdzić CentOS. Tutaj również kilkakrotnie konfigurowałem system do użytku. I tak sobie skakałem przez około dwa dni z jednej dystrybucji, na drugą porównując szybkość konfiguracji, oraz przyjemność i łatwość konfiguracji. Wybacz Debianie, ale CentOS okazał się być o wiele przyjemniejszy i mniej problematyczny.
To mi w duszy graj
Nie ukrywam swego zadowolenia zaistniałą sytuacją. Wreszcie mam namiastki bycia administratorem i poznania działania stron i serwerów od tej drugiej strony (no, pomijając pracę…). Wreszcie mogę coś pokombinować, coś porobić by osiągnąć jakąś rzecz. Sam jestem sobie panem :) . Do tego dochodzą pozytywne aspekty posiadania VPSa, jak uruchamianie tego co się chce na serwerze, a nie jak to w przypadku hostingu, tego co administrator ustali.
No i nie należy zapominać o pozytywnym odbiorze samej obsługi, która podnosi mnie na duchu, że w razie „W” mogę liczyć na czyjąś pomoc.
W kolejnym wpisie (bądź wpisach) będę chciał napisać co nieco na temat napotkanych problemów w trakcie uruchamiania VPSa oraz ich rozwiązań. Zarówno chcę to napisać dla siebie (przyszłościowo), jak i dla potomnych.
- Należy rozumieć również jako „popularne”. [↩]
- Nie raz od znajomych słyszałem niezbyt pochlebne zdanie na temat supportu tej firmy. [↩]
- Przelicznik według kursu średniego NBP z dnia 2011.07.29 [klik] [↩]
- Zdaje się, że działa tylko w przypadku CentOSa. [↩]
- Maksymalnie dwie kopie. [↩]
- Administrator/właściciel firmy jest bardzo sympatyczny, a do tego służy pomocną dłonią. Posiada też dość sporą wiedzę z dziedziny serwerów *niksowych – serdecznie polecam! [↩]
- Posiadam podpiętą domenę pod Google Apps, stąd też nieprzerwane funkcjonowanie domeny ma u mnie duże znaczenie. [↩]
Dodaj komentarz