O co może chodzić w tym wpisie, ano o kierowców i pieszych, czyli zmagania pieszych z zebrami i innymi końmi. Interesuje mnie kwestia prawna tych zmagań. Wiem, że:
Ustawa z dnia 20 czerwca 2007 r. Prawo o ruchu drogowym w art. 26 p.1 stanowi “Kierujący pojazdem, zbliżającym się do przejścia dla pieszych, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa pieszemu znajdującemu się na przejściu”
Oznacza to bowiem, że pieszy, który zbliża się do przejścia dla pieszych ma pierwszeństwo, ale niektórzy ten przepis interpretują po swojemu.
Sytuacja jest niezwykle prosta do wytłumaczenia, a zarazem wyobrażenia sobie. Załóżmy, że jestem pieszym, który zbliża się do przejścia; często widząc sytuację, że jedzie jeden samochód, czy dwa – po prostu je przepuszczam, jeśli widzę niekończący się sznur samochodów to wg prawa wymuszam pierwszeństwo, ale z kolei wg tej ustawy mam pierwszeństwo, gdyż w chwili, gdy wyrażam chęć przejścia na drugą stronę i postawię nogę na przejściu, automatycznie znajduję się na nim i mam pierwszeństwo zgodnie z ustawą z dnia 20 czerwca ’07.
Co dzieje się jednak, gdy jestem na środku przejścia, a jakiś kierowca nie zatrzyma się, a wręcz przeciwnie… przyspieszy? Czy jeśli (nazwijmy to) poczuję pewien impuls i „zakopie „mu w blachę, albo (przy najlepszych wiatrach) wybiję szybę – co mogłoby mi grozić za to? Tłumacząc później, że posłużyłem się impulsem i zareagowałem mechanicznie; całkowicie nieświadomie, unikając obelg i innych epitetów w kierunku kierowcy?
Czy po takim czymś mogę się ubiegać np. o jakieś odszkodowanie spowodowane pewnym uszczerbkiem na zdrowiu, ew coś innego? Szczerze przyznam, że prawem się nie interesuję, a takie zachowania kierowców chcę tępić. Wisi mi to, że przejedzie mi, gdy jeszcze nie jestem na przejściu, bo często takich kierowców puszczam (zwłaszcza, gdy widzę „L’ki” na drodze), ale nigdy nie puszczam i nie puszczałem kierowców, którzy na środku przejścia przejeżdżają mi niemalże po nogach. Kilkakrotnie chciałem im przywalić w blacharkę, ale nie wiem, jak to się może skończyć.
Właśnie dzisiaj miałem taką sytuację – nie pierwszą i na pewno nie ostatnią tego typu (chodzi o skrzyżowanie ulicy Lwowskiej z J. M. Goslara). Poniżej zarys skrzyżowania:
Pojazd minął mnie dosłownie w chwili, gdy już przechodziłem połowę przejścia i prawie przejechał po nogach.
Może znajdzie się ktoś, kto potrafi mi odpowiedzieć na te pytania? Jeśli zaistniała by taka sytuacja, to co robić? Policja? Czy ja, jako pieszy mogę mieć jakieś nieprzyjemności?
Dodaj komentarz