Archiwum kategorii: Telefon

Update Piel 5 do Pixel 7 i wrażenia z przesiadki

Blisko 1,5 roku temu było mi dane przesiąść się z Huawei Mate 20 Pro na Google Pixel 5. Była to jedna z przyjemniejszych przesiadek, jakie miałem do tej pory w telefonach. Urządzenie do tej pory uważam za najbardziej kompletne i przyjemne w użytkowaniu. Wymiana na Pixel 7 była z jednej strony podyktowana chęcią zmiany, a z drugiej – telefon obecnie użytkuje Żona.

Pixel 5 miał w sobie wszystko, czego od telefonu bym wymagał. Przede wszystkim największym plusem były gabaryty. Niezwykle odpowiadały mi jego kompaktowe wymiary, które niemal 1:1 odpowiadały iPhone 13, poza kanciastymi brzegami, przez co P5 był dużo bardziej komfortowym urządzeniem w użytkowaniu codziennym. Działał 1-2 dni na jednym ładowaniu i nigdy mnie nie zawiódł. Nie będę odnosił się do aktualizacji od Google, bo jest to zrozumiałe, ale w mniejszym, czy większym stopniu – nie przywiązuję już do tego uwagi. Fajnie, że telefon dostaje jako pierwszy aktualizacje bezpieczeństwa i funkcjonalne, ale nie jest to już dla mnie uber feature i must have.

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy w trakcie migracji danych z P5 na P7 – Google jeszcze ma lekcję do zrobienia. Powiedzmy sobie wprost- narzędzie dostarczone od giganta jest słabe. W ekosystemie Androida, uważam że najlepszą appkę do migracji danych z telefonu na telefon zrobił Samsung. Appka jest bardzo prosta i funkcjonalna zarazem, potrafiąc przenieść dane 1:1 z urządzenia (Samsung <-> Samsung, Inny telefon > Samsung). Funkcja kopiowania danych dostępna w trakcie konfiguracji urządzenia z Androidem daje tylko namiastkę tych rzeczy.

Oczywiście zgodzę się, że co ważniejsze ogarnia:

  • SMSy/MMSy
  • Ustawienia systemu
  • Zainstalowane aplikacje
  • Częściowo [1]90% plików zostało przeniesione, ale folder Downloads i zdjęcia w nim – jakby system uznał za nieistniejące. pliki.
  • Częściowo [2]Połowa aplikacji nie miała przeniesionych plików konfiguracyjnych i ustawień. ustawienia aplikacji.

Ogólnie – częściowo jestem zadowolony z funkcjonalności tejże funkcji.

Wracając jednak do oceny migracji, jak i samego urządzenia, którym jest Pixel 7.

Jest ok. Ciężko jest się rozwodzić nad czymś więcej, bo chyba się starzeję i takie zmiany już mnie nie bawią. Poza tym posiadając już kompletny telefon i wymieniając go znowu na kompletny z niewielkim upgrade poza aparatem – nie widzę różnic. Zdjęcia w jednym i drugim przypadku są powtarzalne i takie, jakich oczekuję. P7 ma ostrzejsze zdjęcia i mocniejszy kontrast z większą ilością detali, ale nadal jest to zdjęcie na poziomie telefonów Google Pixel (kto zna, ten zrozumie, kto nie zna, zapraszam do dyskusji, wyjaśnię).

Samo działanie systemu w jednym i drugim przypadku jest niemal takie samo. Ekrany – ok jaśniejszy w 7ce, co widać na zewnątrz przy mocniejszym świetle.

Odstają nieco gabaryty. Przeszkadza mi nieco fakt, że 7ka jest większa, może nie aż tak zauważalnie, ale jednak urządzenie jest większe. Niby po przyłożeniu jednego do drugiego, widać to tylko na wysokość, to jednak jest to zauważalne w ogólnym odczuciu. No i co najważniejsze i zarazem ostatnie – ten telefon jest brzydki :P. Niemniej jest to Pixel, jest to urządzenie które dla mnie jest #1 w świecie telefonów na Androidzie i, co dla mnie najważniejsze: zdjęcia zawsze wychodzą, tak jak chcę. Bez przymiarek, ustawiania 20 minut i późniejszej obróbce. Wyjmuję z kieszeni, pstrykam, chowam.

Wyjaśnienia

Wyjaśnienia
1 90% plików zostało przeniesione, ale folder Downloads i zdjęcia w nim – jakby system uznał za nieistniejące.
2 Połowa aplikacji nie miała przeniesionych plików konfiguracyjnych i ustawień.

KeePass, jako alternatywa dla Google Authenticator, czyli 2-step Verification

Przyznam się bez bicia, że do niedawna jeszcze korzystałem z Google Authenticator, do podwójnej weryfikacji (tzw. 2-step Verification, aka. 2fa). Gdzieś z tyłu głowy siedzi sobie myśl, by uwolnić się od Google, ile tylko się da, a dodatkowo GAuth ma pewien problem – nie da się zrobić kopii zapasowej kluczy. Już raz utraciłem dostęp do kont i musiałem go odzyskiwać. Jedyna opcja na kopię, to przeniesienie kluczy na inne urządzenie i potem powrót na urządzenie właściwe.

To było takim zapalnikiem by poszukać innego rozwiązania. Pierwszym wyborem miał okazać się Aegis Authenticator. W zasadzie tylko dlatego, że rozwiązywał problemy/braki, które posiadał GAuth, czyli:

  1. Możliwość zrobienia kopii zapasowej (nie bez powodu #1 na liście);
  2. Nie jest od Google i/lub jest OpenSource;

Ale gdzieś pomiędzy komentarzami, przewinął się KeePass. I tutaj było moje zdziwienie, bo z ów menadżera haseł korzystam z mniejszymi, lub większymi przerwami od bardzo dawna. Nie wiedziałem, że posiada on taką funkcję wbudowaną. Dodatkowo dzięki niemu jest możliwość korzystania z haseł jednorazowych bezpośrednio na komputerze, z pominięciem telefonu. Rozwiązanie o tyle genialne w swojej prostocie, że:

  1. Nie potrzebuję telefonu by się zalogować;
  2. Jak zgubię telefon, nie tracę dostępu do kont;
  3. Mam bazę w kilku miejscach (czytaj bezpieczeństwo).

Wziąłem się więc za pełną migrację z GAuth na KeePass.


Root Pixela 5 + obsługa płatności + VoLTE

Dawno mnie tutaj nie było, tak pomyślałem, że jak powrócić, to z przytupem. Jakkolwiek oglądalność tego bloga raczej jest niszowa, tak jest kilka tytułowych perełek, które od lat generują tyle samo odsłon :D. Obecnie na tapecie jest trend VoLTE i likwidowanie pasm 3G na rzecz wciągnięcia ich do 4G. Oooookej, ale co to ma wspólnego z Pikselem? Ano tyle, że oficjalnie w polszy, telefony od wielkiego brata nie są obsługiwane. Co za tym idzie:

  • brak wsparcia VoLTE
  • brak wsparcia VoWiFi
  • brak dystrybucji i rozwiązywania problemów

Nieoficjalnie wiadomo jednak, że takie telefony jak Pixel 6 (i nowsze) obsługują u kilku operatorów technologię VoLTE.

Źródło: https://wificalling-volte.pl/

Jak więc widać, na załączonym obrazku, mamy VoLTE we fiolecie i różu – idzie w dobrą stronę ;), następny Orange? No cóż. Krążą różne, sprzeczne informacje na ten temat. Niektórzy twierdzą, że działa. Inni, jak ja zmuszeni są do zrobienia roota i dorzucenia kilku modułów.


Czarno-biały, czy może biało-czarny tekst

Słowem wstępu, pierwsze skojarzenie jakie nasuwało mi się, zanim zacząłem pisać i zbierać myśli – czym chcę tutaj opowiedzieć, to słowa naszego P. Premiera:

Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Pan premier Jarosław Kaczyński przejęzyczył się w swoim exposé, kiedy mówił, że nikt nie przekona PiS-u, że białe jest białe, a czarne jest czarneLink: https://orka2.sejm.gov.pl/Debata5.nsf/main/2E2CC20F

Nie będę nawet próbował nikomu tego wmawiać :). Ogólnie naszły mnie takie przemyślenia kilka dni temu, kiedy potrzebowałem napisać e-mail na laptopie i miałem ogromny problem ze skupieniem wzroku na białym tekście, będącym na ciemnym tle. Po paru zdaniach zaczęły łzawić oczy i miałem problem z odczytaniem treści, którą napisałem.

W sumie, to ciemne motywy towarzyszyły mi od samego początku, jak tylko zaczęły się pojawiać. Pierw zaczęło się to, na telefonach z ekranami AMOLED. No bo wiecie, energooszczędność, no bo wygoda… no bo – właściwie co?

Jeśli chodzi o energooszczędność – tak, w przypadku ciemnych motywów mamy oszczędności w konsumpcji energii.

Źródło: https://www.scienceabc.com/innovation/does-the-dark-mode-on-the-computer-actually-save-electricity.html


Ja to wszystko Chromeolę ;)

Żyjemy w dość ciekawych czasach jeśli chodzi o monopol na pewne produkty, czy nawet można by powiedzieć standardy. Pamiętam czasy, gdy mieliśmy do wyboru przeglądarki internetowe, a WebKit nie był tym jedynym „słusznym” standardem. Mieliśmy Internet Explorer na silniku Trident, który był, jaki… no był ;) i na tym możemy zakończyć. Mieliśmy Operę na silniku Blink. No i z tych wszystkich mieliśmy – mamy Chromepodobne przeglądarki oraz sam Chrome. Mieliśmy Mamy Firefoxa na silniku Gecko, który pozostał jako ostatnia niechromowa alternatywa.

Długo po tym, jak po wielu latach porzuciłem Operę (a używałem jej jeszcze za czasów, jak była płatna, była Norweska, była niszowa) przesiadłem się na Chrome. Ale było z nim, jak było. Ta przeglądarka była dla mnie zbyt nudna i gdzieś z tyłu głowy siedziało, że jest to kolejny element, któremu udostępniam swoje dane dla Google’a (jakbym i tak ich mało udostępniał). Przez ostatni rok szuflowałem przeglądarkami jak rękawiczkami – używałem Chrome, następnie Firefoksa, później Brave, znów Firefoksa, potem Operę, a finalnie z ciekawości wrzuciłem Vivaldiego.

Tak, jest to Yet another Chrome/WebKit browser, ale ma to coś, czego od dłuższego czasu poszukiwałem. Najbardziej przypomina mi starą, poczciwą Operę. Zarówno wizualnie, jak i funkcjonalnie – ma nawet klienta pocztowego, czy kalendarz (działa z caldav)! :)

A do tego, jest to przeglądarka, która na telefonie z Androidem zachowuje swoją funkcjonalność. Miałem bardzo duży problem z funkcją autofill w Operze, która wydawała mi się z początku kompletna. Chodziło o to, że keepass2android nie mógł uzupełniać formularzy z hasłami na tej przeglądarce. I nie jest to problem jednostkowy, społeczności jest on znany od 2019 roku! Vivaldi to umie. To działa.

Czy jest to ta jedyna i ostatnia? Może. Czy warto się zainteresować? Zdecydowanie. Czy dobrze działa synchronizacja? Znakomicie. Czy ma dobrego adblocka? Owszem, a do tego jest konfigurowalny na androidzie jak i windowsie.

Jedyny mankament, jaki znalazłem to zbyt duża opcji konfiguracji. Niestety trzeba przez ustawienia przebrnąć krok po kroku, linijka po linijce. Jest tego, za dużo zdecydowanie i można się łatwo zniechęcić.

Sznurek do pobrania: https://vivaldi.com/pl/