Szukaj
Wspomóż autora
Lubisz czytać ten blog? Przekaż dowolną darowiznę dla autora tego bloga, który chętnie wypije piwo, za Twoje zdrowie! :)Ankieta
Loading ...
Archiwum kategorii: Z życia
Odpoczynek do social media
Z dniem 09.08.2017 – wylogowałem się z social media. Pożegnałem się z FB, poprzez dezaktywowanie konta (bo pewnie będę potrzebował je kiedyś przywrócić), usunięcie aplikacji FB oraz Twittera z telefonu. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, z tego spokoju psychicznego, które towarzyszy w/w krokom. Nie przeglądam już papki publikowanej przez ludzi, umysł stał się czystszy, a przede wszystkim – nagle jest więcej czasu, w teorii. W praktyce po usunięciu aplikacji łapię się na tym samym, co Mateusz Nowak we wpisie o wylogowaniu się z social media.
Snapmoda czymś, czego totalnie nie potrzebujesz, a mieć będziesz
Komunikatory prężnie się ostatnio rozwijają. Nie budzi więc wątpliwości fakt, iż programiści dodają coraz to nowsze funkcje do nich. Mieliśmy możliwość pisania, zostały dodane możliwości przesyłania plików, następnie nagrań audio, później rozmów audio, aż w końcu rozmów audiowizualnych. Po drodze pojawiły się pomniejsze funkcje i opcje, jak np. emoji, naklejki, itd.
Pojawił się Snapchat
Korzystałem z nań, przez krótki okres czasu. Powiedzieć można – kilkutygodniowy epizod. Pamiętam, że cieszyłem się możliwościami modowania go, za pomocą Xposed na swoim OnePlus One. Każdy, kto kiedykolwiek z tego korzystał, wie, że nie ma tam możliwości robienia zrzutów ekranu. Ja mogłem. Nie było możliwości maziania po zdjęciach, Xposed to obchodził. Chciałeś wrócić do poprzedniego snapa – no problem.
Sama wizja ulotnych [1]Dla tych, co nigdy nie korzystali – zdjęcia i wiadomości na snapie znikają po X sekundach. Podobno całkowicie i na zawsze. wiadomości była super. Jeśli miałeś ochotę wysłać znajomemu głupie zdjęcie, nie zalewać internetowych serwisów swoimi słitfociami (Instagram, Twitter, FB). Było to znakomite miejsce dla ciebie. Wszakże można było uniknąć fal hejtu w komentarzach. Widzieli to znajomi, hermetyczna grupa odbiorców, lub bezpośrednia osoba/grupa.
Fajne, też to chcemy
Aż w końcu bum. BUM! Wielkie je-bu-dub. Programiści uznali, że jest to super sprawa, na tyle żeby wpakować to do każdego swojego dzieła. Powielenie funkcji snapa pojawiło się w Instagramie, Messengerze, aż w końcu nadszedł czas również na WhatsAppa. Dlaczego piszę o tym ostatnim, jako również? Jest to obecnie mój faworyt i ulubiony komunikator. Szczerze powiedziawszy, chciałbym by poza nim nie było nic więcej. No, dałbym się przekonać do Allo jeszcze. A najlepiej jeśli byłby dostęp powszechny do RCS.
Zastanawiam się, po co?!
Po co dodawanie do komunikatorów; powielanie tych samych funkcji. Było Gadu-Gadu – można było pisać. Zrobili z tego kombajn. Przyznajcie się, kto do tej pory korzysta z GG, jako sieci? Nie mówiąc tu już o tym, że mało kto używa ich oficjalnego komunikatora do komunikacji.
Może zamiast powielać funkcje z komunikatorów, popracować nad unifikacją. Czymś, co z założenia miał oferować {{XMPP}}. Gdyby każda firma nie poszła w stronę zamykania się wewnątrz swojej sieci, mielibyśmy nieograniczone możliwości komunikacyjne. Z każdym, wszędzie, z jednym komunikatorem. Po cichu liczę, że osiągniemy ten sam efekt w związku z implementacją RCS do sieci komórkowych. Operatorzy – do dzieła. Wrócimy do „SMSów”!
Wyjaśnienia
↑1 | Dla tych, co nigdy nie korzystali – zdjęcia i wiadomości na snapie znikają po X sekundach. Podobno całkowicie i na zawsze. |
---|
Idź do korpo, wyssą z ciebie życie
Niemal równy rok temu, czytałem publikację Roberta Jacyno pt. Ludzie kontra machina. Po kilku latach pracy, mam pewne przemyślenia, związane z tym – może nie tyle, w nawiązaniu do całej treści, co samego tytułu. Ludzie kontra machina – korporacyjna machina, potężne korporacje zatrudniające ludzi, które na końcu można niechlubnie określić mianem molocha.
Przez kilka lat, przez które mam związek bezpośredni, z tego typu korporacją, wyrabia się pewne zdanie, poglądy… żeby nie powiedzieć – otwiera się oczy. Był etap, w którym każdy się cieszył z pracy, później nadchodzi kryzys, machina się rozpędza i przestaje dostrzegać człowieka. Widzi zysk. Zysk z wzrostu sprzedaży, obrotu. Nie widzi strat moralnych, niezadowolenia. W końcu jednostkę można zastąpić kolejną jednostką.
Za czasów Gadu-Gadu, życie było łatwiejsze
Pamiętacie czasy, w których jedynym, słusznym komunikatorem było Gadu-Gadu? Ja pamiętam je doskonale. Życie było wtedy o wiele łatwiejsze i prostsze. Oczywiście nie mówię o życiu ulicznym, pracy, tzw. real life. Mowa tylko i wyłącznie o second life, zza ekranu (wówczas) monitora. Wracało się do domu, włączało blaszaka (chyba nikt nie marzył jeszcze o tym, by mieć laptopa, czy smartfon – czy wiedzieliście 16 lat temu, co to jest?) i nasz ukochany, rodzimy komunikator – Gadu-Gadu.
Irytujący dźwięk przychodzącej wiadomości, powiadomienia o dostępności kilkuset znajomych z naszego otoczenia, czy z innej części kraju, nakładające się na siebie. Pierwsza zmuła blaszaka, by to wszystko ogarnąć [1]W czasach, gdy GG zyskiwało na popularności komputery miały jeszcze po 64 MB RAM, 128 MB RAM i te lepsze po 256! MB RAM. Jakie to było piękne!
Lecz to już minęło, ten klimat, ten luz
Skończyły się jednak te piękne czasy dla GG. Wszystko minęło, nie trafili w target, FB przejął wszystko w naszym kraju. W zasadzie to nie tylko FB. Przykre jest to, że taki piękny, rodzimy twór po prostu upadł. Ludzie już nie korzystają z tej sieci, a korzystają… no właśnie, tu jest pies pogrzebany. Życie za czasów Gadu-Gadu było łatwiejsze.
Gdzie nie spojrzeć, tam komunikatory, niekompatybilne ze sobą sieci, powielające się grupy dyskusyjne, zerowa unifikacja. Jest wszystko, ale tak na prawdę nie ma niczego.
Teraz, by skontaktować się z Janem Kowalskim, muszę mieć WhatsApp; by napisać do Anny Nowak, muszę mieć Telegram; by zapytać Janka, o to czy idzie grać na boisko, muszę mieć Messengera; a z pytaniem o wyjście na piwo z Dawidem… i tak dalej, i tak dalej.
Też dopada was w pewnym momencie ból głowy, jak pomyślicie o możliwościach kontaktowania się? Ja powoli mam tego dość, starzeję się. Oczekuję, że ludzie będą korzystali z jednego protokołu, jednego komunikatora, bym mógł skontaktować się z nimi wszystkimi w jednym miejscu, a nie za pośrednictwem tysiąca programów. Panują takie czasy, że każdy chce mieć swój wkład w rynek, swoją grupę zwolenników – to nie jest złe, tak działają prawa rynku. Ale czy nie dałoby się stworzyć jednego, zunifikowanego systemu?!
Wyjaśnienia
↑1 | W czasach, gdy GG zyskiwało na popularności komputery miały jeszcze po 64 MB RAM, 128 MB RAM i te lepsze po 256! MB RAM |
---|
Play docenia abonentów, ale nie prepaidowców

Jestem w Play od dawna. Właściwie to mamy tam trzy numery. Dwa abonamenty oraz mój prepaid. Kilka dni temu zauważyłem nową ofertę, która bardzo mi się spodobała i usiłowałem do niej zmigrować swoją kartę. Chodzi o abonament za 39 zł/m-c z 4 GB internetu, nielimitowanymi rozmowami (poza stacjonarnymi), SMSami i MMSami, która trwa tylko 6 miesięcy: http://www.play.pl/oferta/kampanie/oferta-6miesiecy-39zl.html
Kontaktowałem się z Play poprzez Facebooka, gdzie dostałem informację, że jako klient na kartę, mogę skorzystać z oferty:
https://www.facebook.com/Play/posts/971867466186219
Na Twitterze natomiast dowiedziałem się, że nie mogę.
@inzaghi89 Musisz wybrać ofertę standardową. Ta skierowana jest dla osób przenoszących nr lub kupujących kolejną umowę.
— Play (@Play_Polska) June 9, 2015
W międzyczasie jednak założyłem zgłoszenie i dziś (następny dzień) otrzymałem telefon z BOA, a następnie drugi, za moją zgodą z Panią od ofert (chyba :D ). Obydwie jak zwykle bardzo miłe.
Suma summarum wygląda to tak, że Play nie docenia swoich klientów na prepaid podcinając im skrzydełka. Mogę skorzystać jedynie z klasycznych ofert, skierowanych do wszystkich. Nie mogę jednak z promocyjnych, jak ta. No chyba, że wezmę sobie nowy numer – Pani oferowała mi nawet złoty numer, żebym tylko wziął. Niestety, nie chcę zmieniać numeru, nie bawi mnie to (już).
Postawiłem jednak warunek… jeśli Pani zrobi mi ofertę zbliżoną choć do tej, albo da standardową, ale z nielimitowanymi rozmowami na stacjonarne (tak jak ma Nju mobile) oraz umową na maksymalnie 6 miesięcy, to wezmę nowy numer.
Cóż – nie dało się. Tzn. dałoby się, ale płaciłbym nie 39 zł, a 49 po pierwszym miesiącu (przez pierwszy miesiąc trwania umowy darmowe rozmowy na stacjonarne telefony są bezpłatne). Wprawdzie nie zależy mi na tym, bo rzadko dzwonię na stacjonarki, ale skoro Play uważa się za taki bezkonkurencyjny, to czemu nie mogę zawalczyć :) .
Skończyło się tym, że jestem otwarty na nowe oferty i czekam na informacje w tej sprawie.