„Zamknąłem” agregator

Jakiś czas temu w komentarzach moich wpisów nt Linuksa pojawiały się pingback’i, które informowały mnie o publikacji odnośników do mojego wpisu, czy też umieszczenia trackback’a w tych wpisach. Okazało się potem, że sygnał ten wysyłał agregator RSS, który pobierał i publikował bez mojej wiedzy i zgody wpisy z mojego bloga.

Napisałem wówczas do autora/właściciela strony z prośbą o usunięcie moich wpisów, wraz z usunięciem mojego bloga z agregatora – nie wiedziałem wówczas, że wpisy pobierane są z agregatora LinuxRSS.pl. Wpis oczywiście został usunięty na następny dzień, lecz po chwili… powrócił. Znów zwróciłem się z prośbą do właściciela, jednakże tym razem – bezskutecznie.

Po pewnym czasie, napisałem kolejny wpis w kategorii Linux, który również został podkradziony dla tamtej strony. Napisałem do właściciela, tym razem już nie owijając w bawełnę wystosowałem do niego pismo/e-mail informujący go o tym, że jeśli w przeciągu 24h wszystkie moje wpisy nie znikną z bloga, to powiadomię firmę hostingową o kradzieży. Nie interweniował, firma została powiadomiona. Po paru dniach strona zniknęła.

Zgodnie z prawem, mogłem również udać się na policję zgłaszając kradzież wartości mentalnych, które publikuję na blogu. Jestem legalnym i jedynym właścicielem tego bloga, mam takie prawo. Dawniej bębniono o rejestracji stron/blogów, w moim przypadku bez rejestracji jestem pełnoprawnym właścicielem, gdyż nie publikuję treści regularnie. W takim wypadku nie wiem, jakie byłoby postępowanie, czy byłoby karne, czy też jakieś inne… efekt byłby podobny, ale może dostałbym jeszcze odszkodowanie? ;)

A może Wy, drodzy czytelnicy, znacie jakieś inne sposoby walki z treściopodkradaczamiRSSowymi?


Komentarze

2 odpowiedzi na „„Zamknąłem” agregator”

  1. Przeciez po to udostępniasz RSS’a, żeby można była treść z Twojej strony sciągać…

    Po prostu dawaj w rssie jedynie zajawkę artykułu.

  2. Tak, ale nie udostępniam go po to, by ktoś podnosił sobie pagerank, czy promował stronę w wyszukiwarkach tym sposobem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *